niedziela, 15 listopada 2015

Informejszyn

Halo, halo, witam.
Jak widać nie umarłam, chociaż czasami chciałabym, jak myślę o natłoku obowiązków... 
Sprawa wygląda tak: 
1. Opowiadanie ma mnóstwo błędów. Aż sama nie mogę uwierzyć, ile tego jest.
2. Nie mam chęci pisać dalej tą historię, gdyż zwyczajnie Naruto trochę mnie... no, nudzi. 
3. Kiedy najdzie mnie wena, obiecuję, że dokończę to opowiadania, ale nie liczyłabym na to w najbliższym czasie. Poza tym, na pewno akcja potoczy się trochę inaczej, lepiej i ciekawiej. Tu jedyne, co jest ciekawe, to moja głupota.
Hmm... i to chyba tyle.
 Blog zostaje oficjalnie
ZAWIESZONY.


Bardzo przepraszam i do napisania!

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział VI

Już od 5 godzin szli w, dla Yuki, bliżej nieokreślonym kierunku. Dziewczyna wlokła się za dwójką kryminalistów aktualnie kłócących się o definicję sztuki. Karzeł, którego Deidara przedstawił jako Sasori, twierdził, że sztuka to wieczne piękno. Całkowicie odmiennego zdania był blondwłosy utrzymujący, iż sztuka to eksplozja. Białowłosą na początku ciekawiły zdania mężczyzn, ale po 3 godzinach wysłuchiwania ich nieskończonego monologu uznała, że ma to w głębokim poważaniu. Na samym początku ich podróży rozmowa ani trochę się nie kleiła, karzeł całkowicie ich ignorował i przysłuchiwał się pseudo-rozmowie reszty. Deidara próbował podtrzymać rozmowę, ale Yuki zgrabnie odpowiadała mu zwykle wymijającymi odpowiedziała. Nie miała ochoty zbytnio otwierać się przed kryminalistą. Nie było jej to do szczęścia potrzebne. Koniec końców szli w milczeniu, aż do chwili, gdy Deidara wpadł na niezwykły pomysł.
- Oj Danna, chodź polecimy – powiedział z wrednym uśmieszkiem na twarzy, dyskretnie wycofując się za Yuki. Zrobił to w ostatniej chwili. Mechaniczny ogon, który pierwotnie miał owinąć się wokół blondyna, zatrzymał się centymetry od twarzy dziewczyny. Ta wstrzymała oddech ze strachu i automatycznie zatrzymała się. Przerażona wpatrywała się w ostrze, przełykając bezgłośnie ślinę. Sasori szybko się zreflektował, przez co schował broń i ruszył dalej nie zaszczycając ich spojrzeniem. Idący za nią Deidara zgrabnie ją wyminął i ruszył za towarzyszem z szyderczym uśmiechem na twarzy. Dziewczyna próbowała ochłonąć. Właśnie zrozumiała jak to jest, gdy życie przelatuje ci przed oczami. Powoli uspokajała się. Zrozumiała po raz kolejny, że wkracza do świata przestępców. Odetchnęła ciężko i spojrzała na niebieskookiego. Na obliczu mężczyzny zobaczyła nieopisaną satysfakcję. Odwrócił się, aby spojrzeć na dziewczynę, po czym posłał jej wredny uśmiech. Naburmuszyła się i odwróciła spojrzenie. Uniosła dumnie głowę i nie zaszczycając go spojrzeniem, ruszyła dalej, wyprzedzając mężczyzn i powoli się od nich oddalając. Gdy odeszła od nich już tak daleko, że nie słyszała ich głosów zatrzymała się. Spojrzała w tył i spostrzegła, że członkowie Akatsuki zawzięcie o czymś dyskutują. Właśnie tak rozpoczęła się ich kilkugodzinna rozmowa o sztuce, która sprawiła, że białowłosa trawiła na koniec grupy, powłócząc nogami ze zmęczenia. Zastanawiała się, kiedy dojdą do obranego sobie celu i czy w ogóle przeżyje poznanie lidera Akatsuki. Kilka razy była już bliska zapytania Deidary o przybliżony czas podróży, ale zawsze w momencie, gdy otwierała usta natrafiała na spojrzenie karła, które skutecznie odbierało jej pewność siebie. Deidara patrzył na nią z kpiną i z wyższością, a do takich spojrzeń była już przyzwyczajona. W dzieciństwie prawie każdy tak na nią patrzył, uważał ją za gorszą i nic nie wartą. Co więcej sama często kierowała taki sam wzrok na innych ludzi. Natomiast Sasori spoglądał na ludzi jak na rzeczy. Dokładnie tak jak ty, gdy patrzysz na książkę z historii, albo na przeterminowane mleko. Z obojętnością i pogardą. Jedno z najgorszych rodzai spojrzeń. Pod jego naciskiem czujesz się jak śmieć, jak nic nie warty wrak. A mimo wszystko w gębi tego wzroku tylko najbardziej spostrzegawczy ludzie dostrzegą ciekawość. Szczerą, zastanawiającą się nad twoim celem i motywem, zastanawiającą się i oceniającą. Według Yuki to właśnie było tak niesamowicie tajemnicze. Pozory, które stwarzał karzeł. Dziewczyna nawet zaczęła zastanawiać się czy aby na pewno jest to prawdziwa forma przestępcy. Jej przemyślenia przerwało nagłe zatrzymanie się towarzyszy, a dokładniej wejście na jednego z nich. Uderzyła w plecy blondwłosego i odbiła się od nich, po czym upadła na ziemie. Chłopak odwrócił się i spojrzał na nią ze zdziwieniem z domieszką rozbawienia.
- Jesteś jakaś opóźniona? Od jakiegoś czasu mówiliśmy, że robimy postój – powiedział z kpiną w głosie. Yuki podrapała się po głowie z zażenowania. Podniosła lekko brwi, słysząc jak Deidara ją obraża.
- Nie pozwalaj sobie zbytnio. Po prostu się zamyśliłam – fuknęła na niego zła zanim ugryzła się w język. Deidara zaśmiał się z bezpośredniości dziewczyny i podał jej rękę. Lubił osoby, które umiały się postawić, ale nie dla niego. Będzie musiał nad nią popracować. Białowłosa zdziwiła się chęcią pomocy kryminalisty, ale postanowiła skorzystać z pomocy. Podała mu dłoń, a chłopak szybkim ruchem pociągnął ją w bok jakby chciał ją rzucić w towarzysza. Dziewczyna czując, że chęć pomocy była żartem i że została wyrzucona w powietrze, zrobiła małe salto i wylądowała za karłem, gotowa do kontrataku. Deidara spojrzał na nią ze zdziwieniem i znowu się zaśmiał. Chce z nim walczyć? Chętnie nauczy ją szacunku do starszych. Wsadził ręce do woreczków przyczepionych mu do pasa. Sasori widząc, że jego partner przygotowuje się do ataku, zaczął się zastanawiać, co powinien zrobić. Z jednej strony nie chciał kazać Liderowi, którego w między czasie wraz z blondynem poinformował o ciekawym znalezisku, czekać, a z drugiej bardzo chciał zobaczyć jak potoczy się ta walka. W końcu chęć zobaczenia jak dziewczyna dostaje wpierdol od niebieskookiego wygrała i karzeł usunął się z pola bitwy. W tym samym czasie Yuki przenikliwie obserwowała Deidarę. Czytała o jego umiejętnościach z akt, które dostała od Tsuchikage i widziała próbkę tego, co potrafi podczas walki z oddziałem ANBU. Walczył z dystansu gliną nasyconą jego czakrą, która powodowała wybuchy. Czyli aby ją trafić musiał wyrzucić ją w powietrze. W powietrze tak? Uśmiechnęła się lekko. Możliwe jest, że uda jej się coś ugrać, ale doskonale wiedziała, że nie ma szans na wygraną. Ewentualnie mogłaby pokusić się o ucieczkę lub unieruchomienie chłopaka na kilka sekund, niestety potem musiałaby się zmierzyć z drugim członkiem Akatsuki. Uśmiech spełzł jej z twarzy i zastąpiło go idealne skupienie. Widział jak walczy mieczami, ale prawdopodobnie nie wie nic o Kyoketsu. Chłopak w tym samym czasie zdążył już wyprodukować wystarczającą, według niego, ilość masy i czekał na ruch przeciwnika. Dostrzegł na jej twarzy uśmiech, po czym znikł zastąpiony skupieniem. Ma jakiś plan, co? Deidara postanowił go udaremnić, po czym rzucił kilka glinianych ptaków w powietrze, które natychmiast pognały w stronę dziewczyny. Ta widząc je, szybkim ruchem miecza rozcięła każdego na pół. Każdy dotknięty metalowym przyrządem wybuchł pozostawiając dym, który bardzo obniżył widoczność białowłosej. Odskoczyła trochę, aby mieć więcej czasu na obronę, gdy białe paskudztwa znowu ją zaatakują. Tak tez się stało i z dymu wyłoniły się trzy o wiele szybsze zwierzaczki pędzące w jej stronę. Znowu je rozcięła, gdy zaraz za nimi nadleciał kolejny. Ta zasłona sprawiła, że niebieskooka musiała zmienić pierwotny plan. Tym razem dziewczyna nie miała czasu na przecięcie go, a po drugiej stronie dymu usłyszała jak blondyn krzyczy „Katsu”.
                Deidara z uśmiechem patrzył jak wszystko idzie zgodnie z planem. Na początku pozbawił ją widoczności, potem czasu, aż w końcu uwolnił duży ładunek wybuchowy zawarty w jego ostatnim pocisku. Był pewien, że pozbawił ją już przytomności i odwrócił się. W ostatniej chwili, aby zablokować nadchodzące zza pleców uderzenie. Dziewczyna drasnęła go w ramię, przez co uśmiechnęła się tryumfalnie i odskoczyła od blondyna. Ten skrzywił się widząc ranę, a uśmieszek białowłosej potwierdził jego najgorsze przypuszczenie. Broń była zatruta. Spojrzał na niebieskooką. Bez mrugnięcia okiem obserwowała każdy ruch blondyna. Czekała. Chłopak miał już doświadczenie z truciznami przez ciągłe przebywanie z Sasorim i wiedział, że im więcej będzie się ruszać, tym szybciej trutka się rozprzestrzeni.
- Walczysz jak typowy skrytobójca, wiesz? Bez jakichkolwiek zasad, czy dumy. Musisz być strasznie pusta – powiedział, aby rozproszyć przeciwnika. Z doświadczenia wiedział, że presja walki plus obraza tworzy niezwykle silną mieszankę wybuchową. Niestety dziewczyna nie połknęła przynęty.
- I kto to mówi – prychnęła z uśmiechem, nawet na chwilę nie rozpraszając się. Dobra, polubił ją. Miała gdzieś, co inni o niej myślą. Stali tak jakiś czas. W końcu Deidara nie czując żadnych zmian ruszyła w stronę dziewczyny. Ta zaskoczona, że jej przeciwnik zamierza użyć Taijutsu, nie wiedziała co robić. Pierwszy cios zablokowała, ale następny trafił ją prosto w brzuch, przez co odleciała do tyłu. Uderzyła w drzewo i wypluła trochę krwi. W walce wręcz nie była dobra i nie spodziewała się, że osoba walcząca z dystansu postanowi go użyć. Próbowała się podnieść, ale z w ułamku sekundy pojawił się przy niej blondyn i przystawiał jej kunai do szyi.
- Wygrałem – mruknął cicho i znowu uśmiechnął się łobuzersko. Dziewczyna patrzyła na niego bez słowa. Marzyła, aby to był sen i że zaraz się z niego wybudzi. Przestraszył ją nie na żarty. Przez sekundę nawet była pewna, że jej życie się kończy. Odetchnęła ciężko i odchyliła głowę, uderzając ją w drzewo. Dawno nie przegrała pojedynku. Nie wiedziała czy to przez strach, czy może to zabójcze umiejętności przeciwnika sprawiły, że białowłosa nie mogła nic zrobić. Otworzyła oczy. Postanowiła potrenować trochę, gdy już uda jej się dołączyć do kryminalistów. Spojrzała w górę. Nad nią stał oświetlony przez słońce Deidara. Yuki przymrużyła oczy. Zobaczyła, że chłopak podaje jej rękę. Chwyciła ją i tym razem kulturalnie pomógł dziewczynie wstać.
- Gratulacje – rzuciła cicho, nie patrząc na mężczyznę. Ruszyła w stronę Sasoriego, patrzącego na nich wyczekująco. Już dość się naczekał. Nie przepadał oglądać jednostronnych walk. Dziewczyna mu zaimponowała, a Deidara nawet nie wie, ile miał szczęścia. Gdy oboje podeszli do niego spojrzał na Yuki.
- Masz na to antidotum? – zapytał swoim ochrypłym głosem. Towarzysze zdziwili się, słysząc te słowa. Deidara patrzył na resztę jakby miał umrzeć, natomiast dziewczyna patrzyła prosto w oczy dla karła. Nieznacznie przytaknęła i z przyczepionej do pasa sakiewki wyciągnęła małą buteleczkę, którą natychmiast wyrwał jej blondyn, otworzył i wypił, po czym skrzywił się z obrzydzenia. Fakt, ciecz była niezwykle gorzka. Białowłosa nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem czy to zdegustowanym, czy zażenowanym albo zdziwionym. Swoje niebieskie tęczówki utkwiła w prawdopodobnie najstarszej osobie z nich wszystkich. Zastanawiała się skąd wiedział, że użyła trucizny. Do tego dochodziło nowe pytanie, a mianowicie czy wiedział, czego dokładnie użyła. Przez cały czas karzeł odwzajemniał jej spojrzenie. Widział w jej oczach wszystkie emocje, jakie nią miotały. Zdziwienie, strach, ale przede wszystkim ciekawość. W końcu dziewczyna odwróciła wzrok i spojrzała na blondyna.
- Co to za trucizna? – zapytał, odwzajemniając spojrzenie.
- Powiem ci jak nauczysz mnie robić te zwierzątka z gliny – odpowiedziała spokojnie pewna, że niebieskooki nie będzie chciał jej niczego pokazać.
- Zgoda – rzucił z uśmiechem. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Po pierwsze dowie się o truciźnie, po drugie pokaże jej, czym jest prawdziwa sztuka. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona i zdezorientowana. W myślach stwierdziła, że chłopak łamie wszystkie prawa psychologii.
- To nie jest zwykła trucizna. Zatrzymuje czakrę, a gdy przeciwnik będzie próbował jej użyć sam będzie się ranić przez nagromadzenie zbyt dużo energii w jednym miejscu – powiedział Sasori, włączając się do rozmowy. Wiedział, że dziewczyna już wymyślała jakąś pierwszą lepszą truciznę. Deidara podniósł brwi.
- Czyli miałem dużo szczęścia, co Danna? – zapytał chłodno. Wygrał dzięki fartu. Nie lubił tak. – W ogóle to z jakiego powodu tworzy się takie mikstury?
- Z takiego samego powodu jak ty robisz te swoje wybuchy. Z jakiegoś chujowego – odpowiedział karzeł i ruszył dalej. Dziewczyna, która znowu zapatrzyła się w Sasoriego, szybko oprzytomniała i pobiegła za nim, zostawiając w tyle nieźle zdenerwowanego Deidarę. Zrównała się z towarzyszem i szła obok niego, co chwila rzucając mu ukradkowe spojrzenie.
- Czego chcesz? – zapytał ze złością, nie mogąc już wytrzymać zaciekawionego wzroku niebieskookiej na sobie. Ta nie mogła uwierzyć, że wiedział o truciźnie, jakiej użyła, gdyż była to jedna z najrzadszych i najmniej popularnych, używana jedynie w Wiosce Piasku przez tamtejszych skrytobójców, którzy recepturę chronili jak skarby narodowe.
- Skąd pan wiedział? – zapytała, przechylając głowę lekko w bok. Ciągle się go bała gotowa w każdej chwili odskoczyć, ale ciekawość była silniejsza.
- Nie interesuj się – warknął, nawet na nią nie patrząc. Dziewczyna spochmurniała, ale nic nie odpowiedziała.
- Dam ci dobrą radę – powiedział po chwili milczenia, zwracając tym samym uwagę Yuki znowu na siebie. – Gdy już dojdziemy przestań pytać. Inaczej twoja ciekawość cię zabije.
Białowłosa już otwierała usta, gdy między nimi pojawił się Deidara i zaczął mówić, co myśli na temat sztuki Sasoriego. Niebieskooka słysząc na nowo tą bezsensowną rozmowę, zwiesiła głowę i powlekła się dalej za dwoma samozwańczymi artystami.


[_][_][_][_][_][_][_][_]


                Koniec końców doszli do… lasu. A dokładniej do środka lasu. Znajdowała się tu polana z kamiennym łukiem w centrum. Yuki słyszała kiedyś, że takie budowle stawiali prehistoryczni ludzie, którzy wierzyli, że dzięki takim konstrukcjom dusze mogą spokojnie przejść dalej. Deidara podszedł do łuku i wyciągnął rękę. Dopiero teraz dziewczyna dostrzegła błysk srebrnego pierścienia. Nagle białowłosa poczuła jak trzęsie się ziemia. Przerażona wpatrywała się w ziemię za łukiem, która się rozstępowała. Po chwili dziura była na tyle duża, że bez problemu zmieściłby się tam nawet najgrubszy człowiek. Jej towarzysze ruszyli w stronę przejścia. Lekko przestraszona i mocno zdenerwowana Yuki poszła za nimi. Okazało się, że w otworze znajdują się schody. Pierwszy ruszył Sasori, następnie popchnięta przez Deidarę, Yuki, a poczet zamykał sam blondyn, który musiał zamknąć wejście. Gdy jama się zamknęła, na ścianach zapłonęły pochodnie. Szli w ciszy, w której było słychać tylko odgłos ich kroków. Dziewczyna coraz bardziej się stresowała, zaczęła nawet lekko drżeć, choć nie wiedziała czy to ze strachu, czy zimna. Za schodami czekał ich istny labirynt, godny miana Labiryntu Minotaura. Białowłosa próbowała zapamiętać drogę, ale przy czwartym skręcie w prawo usłyszała parsknięcie Deidary i zrozumiała, że Sasori specjalnie idzie wyszukaną trasą, aby nie mogła zapamiętać trasy. Naburmuszyła się lekko i prychnęła. W końcu trafili na drzwi. Karzeł otworzył je swym ogonem, a oczom Yuki ukazał się już lepiej urządzony korytarz. Ruszyli dalej, a dziewczyna zaczęła oglądać architekturę. Musiała przyznać, że wnętrze wyglądało naprawdę niczego sobie, a dekorator musiał lubić renesansowe klimaty. Skręcili w prawo i niebieskooka dostrzegła cel ich podróży. Wielkie drzwi, godne wstawienia do królewskiego zamku na końcu tunelu. Odwróciła się do tyłu. Deidara oglądał jedną z jej książek, którą ukradł podczas ich pierwszego spotkania. Przez chwilę rozważała ucieczkę, ale uznała, że nie chce jeszcze umrzeć. Sasori zapukał, a Yuki wzdrygnęła się mimowolnie. Usłyszeli ciche wejść. Weszli do małego, w porównaniu do tego, co sobie wyobrażała dziewczyna patrząc na rozmiar drzwi, pokoju ze stołem ustawionym pośrodku. Wokół niego leżało trochę książek i kartek. Przy nim siedział mężczyzna z rudą czupryną i z piercingiem na całej twarzy. Postać podniosła głowę tak, że Yuki zobaczyła jego oczy. Bezwiednie zaczęła się cofać, aż w końcu trafiła na Deidarę, który złapał ją za ramię i popchnął do przodu. Rinnegan. Nie mogła uwierzyć, że właśnie widzi oczy, które nigdy nie powinny pojawić się na świecie. Patrzyły na nią wiercąc jej dziurę w brzuchu, przeglądając jej myśli, wspomnienia. Automatycznie przestała myśleć o misji i zaczęła o pojedynku z Deidarą, śmierci rodziców, odrzuceniu. Nawet nie wiedziała, dlaczego teraz te wszystkie wspomnienia wychodzą na wierzch. Większość z nich usunęła już dawno z pamięci, nie chciała tego pamiętać. Przypomniała sobie swoją pierwszą ofiarę. Chłopiec, który całe życie się z niej śmiał, którego zabiła z zimną krwią, a winę zrzuciła na grasującego w okolicy przestępcę. Zamknęła oczy słysząc w głowie jego krzyk i błagania. Gdy fioletowe tęczówki zniknęły jej z pola widzenia, wspomnienia znikły. W głowie znowu miała tylko strach. Wiedziała jedno. Więcej nie spojrzy w te oczy. Czy lider Akatsuki znalazł to, czego szukał? Czy dowiedział się o jej misji? A może po prostu nie zauważył tego? Wie o pieczęci? Otworzyła oczy i zobaczyła, że posiadacz Rinnegana stoi przed nią i nachyla się. 

- Witamy w Akatsuki, Hottori Yuki – mruknął cicho i odszedł. 



Hej, hej~ 
Wróciłam i zostaję (prawdopodobnie) !!! Rozdział w końcu wyszedł mi dłuższy, a nie podobny do poprzedniego :D 
W następnym akcja z Brzaskiem rozkręci się już naprawdę, bo ile można już przedłużać xD Mam w głowie również nowy projekt, ale nie wiem czy opublikuje ;D Ogólnie jest mi smutno, bo PRAWIE nikt nie komentuje ;<  jak mam się rozwijać bez skutecznego opierdolu ;__; No dobra, życzę miłego tygodnia i do następnego ;**


niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział V

- No to masz problem - zakończyła temat Yuki, zarzucając plecak na plecy,
z zamiarem opuszczenia Deidary i odwróciła się. Następnie wpadła na coś
lub kogoś małego, odbiła się i wylądowała na ziemi, przy okazji klnąc cicho.
- Na razie największy problem, to masz ty...




Yuki wzdrygnęła się, słysząc nowy, chropowaty głos. Powoli i ze strachem podniosła wzrok. To, co zobaczyła sprawiło, że jej serce zaczęło bić szybciej z przerażenia. Przed nią stał niski, garbaty mężczyzna, z twarzą wyglądającą jakby ktoś przejechał po niej kosiarką. Duży płaszcz w czerwone chmurki ciągnął się za nim, przez co sprawiał wrażenie jeszcze szerszego i bardziej zdeformowanego. Chociaż to nie jego wygląd najbardziej przerażał Yuki. Była to jego niesamowicie mroczna aura, jaką wokół siebie roztaczał, mgłę okrucieństwa, nienawiści, sprawiającą, że człowiek zaczynał odczuwać strach i trwogę. Emanował jeszcze jednym. Była to niezwykła tajemniczość, która na początku zaciekawiła dziewczynę, ale to uczucie zostało przyćmione paniką. Zaczęła powoli odsuwać się, po ziemi, od nowoprzybyłego, gdy nagle na coś natrafiła. Spojrzała w górę. Były to nogi Deidary, który stał i próbował zachować równowagę, poprzez trzymanie się drzewa. Patrzył na nią z kpiną wymalowaną na twarzy. Widać było, że blondwłosy na to czekał. Dziewczynę zastanawiało, czy akcja Brzasku była zaplanowana, a całe misterne konstruowanie wymysłu Tsuchikage na kształt planu można uznać za bezsensowne, czy może to czysty niefart wynikający z jej wrodzonego pecha. Spróbowała wstać, ale morderczy wzrok karła stojącego naprzeciwko, wybił jej ten pomysł z głowy. Wszyscy utrzymywali swoje pozycje w milczeniu przez długi czas. Każdy wiedział, że osoba, która zacznie będzie na straconej pozycji. To jak spotkanie biznesmenów. Ten z nich, który zacznie temat biznesu, pokaże, że bardziej mu na nim zależy. W tym wypadku Yuki była już na starcie na straconej pozycji. Wiedziała, że nie ma już nic do stracenia.
- Emm… prze-przepraszam, co ze mną zrobicie – zaczęła, z trudem powstrzymując głos od drżenia. – No, bo ja bym już wolała iść i ten…
- Deidara! Ile można na ciebie czekać – przerwał jej niższy mężczyzna. W jego głosie dało się słyszeć zniecierpliwienie i chłód. – Doskonale wiesz, że nienawidzę czekać.
- To nie moja wina, Sasori no danna. Hidan mnie zostawił na drodze. Ta mała mnie znalazła i naprawiła. Właśnie miałem wracać – odpowiedział mu blondyn, chwiejąc się w każdą stronę. Widać było, że stara się przybrać dobrą minę do złej gry. Tak naprawdę, bez żadnych dopalaczy, nie wróci do formy przez najbliższe 2 godziny. Starszy mężczyzna zmierzył go wzrokiem.
- Coś szczerze w to wątpię – warknął mu w odpowiedzi i przeniósł wzrok na Yuki. – Dlaczego ci pomogła?
- To jest bardzo dobre pytanie, danna. Niestety nie chce mi na nie odpowiedzieć. – Deidara udał smutnego. Widać było, że nie jest najlepszym aktorem. Raczej przeciętnym, a nawet marnym. Po chwili dodał: - Ale za to robi dobre kanapki.
Uśmiechnął się. W normalnej sytuacji Yuki spojrzałaby na niego z politowaniem, tak jak zrobił to karzeł, po czym by się zaśmiała, ale w tej sytuacji nie było jej do śmiechu. Przed nią stało dwóch najniebezpieczniejszych ludzi na świecie i ucinało sobie pogawędkę o kanapkach. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Powoli wstała z ziemi i odsunęła się od nich, gotowa w każdej chwili uciec.
- Nie radzę ci uciekać – rzucił karzeł, nawet na nią nie patrząc. – Nie będę litościwy dla takiego gówniarza jak ty.
Yuki wyczuła w jego głosie coś, czego nie mogła określić. Spojrzała na Deidarę, Kończył właśnie ostatnią ze zrobionych przez nią kanapek. Oblizał palce ze smakiem. Nagle karzeł wykonał jakiś bliżej niezidentyfikowany ruch i rzucił czymś w chłopaka o blond włosach. To „coś” okazało się być małą buteleczką z żółty płynem w środku. Deidara spojrzał najpierw na mężczyznę, a potem na flakonik. Na jego twarzy pojawił się wesoły uśmiech. Otworzył go jednym ruchem i wypił zawartość. Yuki nie miała pojęcia, co to mogło być, ale po zobaczeniu jak blondyn wstaje na nogi uznała, że był to jakiś wspomagacz. „Świetnie teraz dwóch może się poruszać” pomyślała ze strachem i odsunęła się jeszcze jeden krok w tył. Nagle coś usłyszała. Stanęła w pozycji obronnej i mierzyła wzrokiem dookoła. Nie tylko ona coś dosłyszała. Karzeł uniósł głowę i rozglądał się, a Deidara nasłuchiwał. Po chwili wszyscy poczuli czyjąś czakrę zbliżającą się w ich stronę. Yuki od razu uznała to za dobra okazję do ucieczki. Nie miała zamiaru wykonywać tej misji. Nigdy nie sądziła, że Akatsuki będzie tak przerażające. Niestety jej układający się już w jej głowie plan, stał się bezużyteczny, gdy przed nią pojawił się Deidara, a z drugiej strony karzeł. Dziewczyna nawet nie zauważyła, kiedy tych dwóch gentelmanów się poruszyło. Kolejnym niewyjaśnionym zjawiskiem był fakt, że oni wyglądali jakby chcieli jej pomóc, a to tak zdziwiło ją, że przez chwilę zapominała jak się oddycha. Karzeł kiwnął głową i mruknął: - Tam są.
Wszyscy jak na komendę spojrzeli w stronę przez niego wskazaną. Rzeczywiście, po jakimś czasie pojawiła się tam grupka jakiś osób. ANBU. Nie była już to ta sama grupa, co na początku. Ta składała się z mniejszej liczby osób, ale wyglądała na bardziej zorganizowaną i silniejszą. Dowódca wyszedł do przodu.
- Członkowie Akatsuki. Aktualnie nic od was nie chcemy, tylko proszę, oddajcie nam Hottori Yuki – powiedział oficjalnym tonem. – Jest poszukiwana we wszystkich Krajach.
Dwóch członków Akatsuki spojrzało na dziewczynę ze zdumieniem. Ta natomiast zmarszczyła brwi, zastanawiając się jak to jest możliwe, że jest już poszukiwana, w zasadzie, wszędzie. Przypomniało jej się jak ostatnio, gdy ścigała przestępcę, grupy poszukiwawcze z innych Krajów dowiedziały się o jej zadaniu już, gdy złapała winnego. Spojrzała na chwilowych towarzyszy. Deidara spojrzał na nią z rozbawieniem, a karzeł z… ciekawością? Możliwe. Nie widziała dokładnie jego twarzy, ale tak przynajmniej jej się wydawało. Obydwoje przeniosło swój wzrok na siebie, a po chwili kiwnęli do siebie głowami.
-Co zrobiła? – zapytał starszy mężczyzna z obojętnością w głosie. Tak, bardzo możliwe, że wcześniej się jej zdawało. Oddział wymienił ze sobą porozumiewawcze spojrzenia.
-Jest oskarżona o zaatakowanie Kage Wioski Ukrytej w Chmurach. Ma natychmiast stawić się przed sądem i wytłumaczyć motywy swojego postępowania – odpowiedziała mu ta sama osoba, patrząc na Yuki. Ta wychyliła się zza pleców Deidary i pokazała mu język.
-Jesteś śmieszny jak śnieg na Syberii – mruknęła, patrząc na dowódcę z politowaniem. O wiele łatwiej szło jej obrażanie, szydzenie, żartowanie z ludzi, których się nie bała i uważała za żałosnych. Członek ANBU ledwo się powstrzymał przed rzuceniem się na białowłosą. No cóż. Denerwowanie szarych ludzi też szło jej całkiem nieźle. Deidara stuknął ją w głowę. Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem i zaskoczeniem. Zastanawiała się, czemu ją uderzył i czy wie, że zrobił to dość mocno.
-Głupia, nie wychylaj się, bo jeszcze cię trafi – odpowiedział jej wesoło blondyn, wsadzając ręce do woreczków przyczepionych mu do pasa. Karzeł poruszył się lekko i spod jego płaszcza, minimetry od twarzy dziewczyny, wysunął się długi, mechaniczny ogon. Yuki oniemiała i ze wzrokiem wbitym w ostrze na końcu odsunęła się trochę. Jej myśli od razu pognały w stronę pytania, jak musi wyglądać mężczyzna, posługujący się taką bronią. Odnotowała sobie w głębi, że musi to sprawdzić. Natomiast oddział ANBU już wiedział, że nie odbędzie się bez walki z Akatsuki. Wszyscy wyciągnęli już bronie i stanęli w pozycjach, gotowi do ataku. Czekali na znak od dowódcy. Ten patrzył na trójkę ludzi i czekał. Yuki nie wiedziała, na co czeka, bo w takiej sytuacji atakuje się jak najszybciej, by nie dać przeciwnikowi czasu do namysłu. Dwójka przed nią również nic nie robiła. W końcu Deidara mruknął: - Czyli ty bierzesz tych z prawej i dowódcę, a ja grupkę z lewej?
- Może być – odpowiedziało mu chrypnięcie. W następnej chwili obydwoje członkowie najbardziej poszukiwanej organizacji świata, znajdowali się przy swoich przeciwnikach. Deidara wyrzucał w stronę swych przeciwników jakąś białą substancję, po czym krzyczał „Katsu” albo po prostu ciął kunaiem przeciwnika. Karzeł natomiast przebijał swoje ofiary ostrzem. Jego przeciwnicy nawet skaleczeni przez jego ogon po chwili padali niezdolni do ruchu. ANBU w zasadzie nie wiedziało, co robić. Jedni rzucili się do ucieczki, ale zostali znokautowani przez Deidarę. Yuki patrzyła na to z otwartymi ustami. Dawno nie widziała tak jednostronnej walki. Nie mogła uwierzyć w to, jaki poziom prezentuje Akatsuki. To była zupełnie inna bajka niż ona, czy jej sensei albo przyjaciele. Chociaż może Darui dałby sobie radę. W sumie nie wiedziała jak naprawdę walczą członkowie Brzasku. To była tylko próbka ich możliwości. Oglądając tą scenę nagle zauważyła jedno. Na scenie walki nigdzie nie mogła zobaczyć dowódcy. Gdy ta wiadomość dotarła do jej mózgu jak najszybciej wyciągnęła miecze i w ostatniej chwili skontrowała śmiertelne uderzenie nadchodzące znad jej głowy. Jej przeciwnik odepchnął się i stanął naprzeciwko niej. Yuki odskoczyła do tyłu i ustawiła się w pozycji pół ataku, pół obronnej, a mianowicie jeden miecz z przodu, drugi z tyłu. Mężczyzna obrócił kunai w ręce. Nie wiele brakowało. Białowłosa spostrzegła, że jej przeciwnik jest bardziej spięty niż powinien. Fakt wyglądał na młodego, ale czyżby to była jego pierwsza poważna akcja? Yuki zaśmiała się cicho, na myśl o łatwym punkcie. Członek ANBU chyba to usłyszał, bo skrzywił się lekko i ruszył w jej stronę. Nie był nawet zbyt szybki. Niebieskooka przeskoczyła zwinnie nad nim i przyłożyła swoją katanę do jego szyi.
- Poddaj się – mruknęła cicho. Nie lubiła zabijać nowicjuszy. W przyszłości mogli być warci uwagi. Mężczyzna nie posłuchał jej i odskoczył w przód. Yuki spojrzała na niego pustym wzrokiem. Jej przeciwnik wykonał kilka pieczęci i dmuchnął w nią kulą ognia. Dziewczyna zwinnie ją ominęła i w mgnieniu oka znalazła się przed atakującym. Ten cofnął się mimowolnie. Białowłosa omiotła go spojrzeniem i ruszyła w jego stronę. W ułamku sekundy jednym mieczem odcięła mu głowę i szybko schowała miecz.
- Styl jednego miecza: Gilotyna – burknęła pod nosem, stojąc plecami do ofiary. Przed nią stali jej pomocnicy i patrzyli na nią. Jeden z uznaniem, drugi w sposób nieokreślony. Deidara uśmiechnął się do niej.
-Chodź z nami – powiedział, uśmiechając się beztrosko. Nie było po nim widać, że przed chwilą starł się w wrogiem. Żadnych obrażeń ani oznak zmęczenia. –Dołącz do Akatsuki.
Karzeł nie odezwał się. Odwrócił się i ruszył przed siebie w stronę kwatery głównej. Deidara ruszył za nim. Yuki patrzyła w ziemię. Nie obchodziła ją śmierć tego człowieka. Po prostu wiedziała, że teraz nie będzie już odwrotu. Wkroczyła w świat, w którym nikt jej nie pomoże, jest zdana tylko na siebie. Gdy zawoła nie zjawi się jej rycerz. Została sama. Z jednej strony będzie poszukiwana przez cały świat, z drugiej po swojej stronie będzie miała najgorszych kryminalistów, jacy chodzą po świecie. Czy się bała? Owszem. Ale jedno uczucie dominowało. Nieokreślone podniecenie. Spotka się z czymś, o czym inni mogą sobie tylko pomarzyć. Zaczęła wierzyć, że jej się uda. No, bo przecież, co może pójść nie tak?
- Yuki idziesz? – zawołał Deidara. Dziewczyna spojrzała na niego. Uśmiechnęła się.

- Pewnie – odkrzyknęła i ruszyła w stronę, w którą nikt dobrowolnie się nie zapuszcza. 





Emm... cześć? Dawno mnie tu nie było, nie? No cóż. Nie mam jak się tłumaczyć xD Za tydzień już powinnam normalnie wstawiać notki, gdyż napiszę już mój test gimbazjalny i życie wróci do normalnego stanu. Do czerwca. Wtedy ogłoszą wyniki, a wtedy me życie dobiegnie końca. Jeszcze raz przepraszam, proszę o pokutę i rozgrzeszenie. A i jeszcze jest sprawa. Jak mam tam taką fajną zakładkę o treści "Aktorzy" to postanowiłam, że ograniczę się tam do opisania kto co lubi i czego nie oraz wyglądu by nie zdradzać fabuły. Dziękuje bardzo za przeczytanie, liczę na niezły opierdol i że się podobało. 
Do usłyszenia!!! 

środa, 14 stycznia 2015

Rozdział IV

Biegła już od kilku godzin. Cały czas czuła obecność członków oddziału specjalnego, siedzących jej na ogonie. Żadna ze stron nie raczyła zrezygnować z planu czy to pościgu, czy ucieczki. Yuki zaczęła już się trochę męczyć i nie wiedziała jak długo będzie jeszcze w stanie uciekać. Odbijając się od następnego drzewa spojrzała lekko w tył, aby zobaczyć, ile postaci ją goni. Zdążyła zaliczyć jakieś 8 osób, gdy nagle się potknęła o własne nogi i prawie spadła z drzewa. Na szczęście jej niezwykły refleks ninja, czytaj fart, pomógł jej pozostać na gałęzi. Gdy sytuacja została opanowana, postanowiła przestać się odwracać. Tak minęło kolejne pół godziny.
- No ile można, zamierzacie jeszcze długo mnie gonić? - pomyślała dziewczyna, uchylając się przed nadlatującym kunaiem. Chwilę później jedyne co widziała był gęsty dym i wybuch. Jego siła była tak wielka, że dziewczyna została odrzucona w tył. Tylko na to czekali członkowie oddziału specjalnego, bo natychmiast pojawili się przy odlatującej dziewczynie i pociągnął w dół. Białowłosa uderzyła z hukiem o ziemię, zachłystując się powietrzem.
- Głupia wybuchowa notka- warknęła pod nosem, próbując wydostać się z rąk oddziału. Ktoś chwycił ją pod ramiona i pociągnął w górę. Szybkim ruchem związał jej ręce.
- Nie ruszaj się zbrodniarzu, zostałeś pomijany przez oddział 5 - krzyknął doniośle człowiek, stojący przed nią - nam już nie uciekniesz. Kim jesteś ?
Yuki zignorowała jego wypowiedź i w dalszym ciągu próbowała uwolnić ręce. Gdy udało już się jej lekko poluzować sznur, osoba stojąca przed nią zerwała jej z twarzy szal. Dziewczyna spojrzała na niego i ujrzała przerażenie w jego oczach. Natychmiast wykorzystała ten moment i wyrwała się drugiemu z nich. Nim którykolwiek z członków oddziału zdążył zareagować, białowłosa zniknęła za drzewami. Tym razem nikt nie ruszył w dalszy pościg. Wszyscy stali i analizowali to co przed chwilą zobaczyli. Nikt nie mógł w to uwierzyć. Pierwszy ocknął się dowódca, Akihito.
- Oi, kto widział, w którą stronę uciekła ? - zapytał spokojnym, cichym głosem. Żadna z postaci nie odpowiedziała. Nikt już nie wyczuwał obecności kunoichi, ani nikt nie zwrócił uwagi na kierunek jej biegu.
- Jak to możliwe? - szepnęła jedna z postaci - przecież to jeden z elitarnych członków straży Raikage..
- Może to nie ona? - zasugerowała inna - może ktoś się pod nią podszywa ?
- Niemożliwe - odrzekła kolejna- nikt nie podrobi takiego koloru włosów.
- Skończcie ! - krzyknął zdenerwowany Akihito. - To nie czas i miejsce ! Wracamy ! Musimy jak najszybciej zdać raport.
Wszyscy popatrzyli po sobie ale nikt nie próbował sprzeciwić się chłopakowi. Ten miał zbyt wysoko postawionego ojca aby móc mu się sprzeciwiać. Natomiast czarnowłosy zaczął zastanawiać się nad motywami Yuki. Co prawda nie znał jej zbyt dobrze, jedynie z widzenia. Odbył z nią dwie, może trzy walki treningowe, ale na tym ich znajomość zakończyła się. Nie mieli wspólnych tematów do rozmów, a ich jedynym łącznikiem była Karui, która nie przepadała za białowłosą. Zazwyczaj musiał rozdzielać te dwie, aby nie wyrządziły sobie szkód. Westchnął ciężko i ruszył w stronę Wioski Błyskawic. Natomiast Yuki była już w połowie drogi na granicę.
- Co jest ? Przestali mnie ścigać ? - mruknęła do siebie, zatrzymując się, aby sprawdzić, czy na pewno nikt jej nie śledzi. - No świetnie, świetnie. Już myślałam, że będę musiała z nimi stoczyć walkę. Widać znudziło im się, ha !
Dziewczyna nigdy nie lubiła walczyć. Wiązało się to mniej więcej z tym, że nie przepadała za wysiłkiem fizycznym, jak i za brudzeniem się. Niestety w jej zawodzie, jakim było skrytobójstwo, od czasu do czasu, trzeba było zawalczyć.Postała w miejscu jeszcze chwilę, gdy nagle dziewczyna usłyszała głośne burczenie wydobywające się z jej brzucha. Ta słysząc to objęła go i mruknęła:- Nie proszę.. niemożliwe.. jak mogłam zapomnieć o zabraniu jedzenia ? Teraz będę musiała zajść do jakieś wioski.
Westchnęła ciężko i ruszyła dalej.

;-;-;-;-;-;-;-;-;

- Szukajcie, a znajdziecie ! - zawołała radośnie, wbiegając do sklepu położonego w małej wioseczce położonej na wschód od zachodniej granicy . W środku nie było za wiele, ale wystarczająco na zrobienie prowizorycznych kanapek, na które miała ochotę Yuki. Wybrała odpowiednie produkty i ruszyła w stronę kas. Po drodze usłyszała rozmowę dwóch kobiet, które stały przed regałem z czekoladami i zawzięcie o czym dyskutowały. Gdy białowłosa zaczęła się przepychać obok nich, usłyszała jak jedna mówi o jakiś groźnych bandytach. Słysząc to lekko zwolniła, chcąc posłuchać o potencjalnym zagrożeniu. Usłyszała, że w okolicy wioski kręci się jakaś podejrzana para, siwowłosy mężczyzna i blond włosa kobieta.
- A najciekawsze jest to, że prawdopodobnie należą do jakiejś sekty - opowiadała gorączkowa jedna z nich.Wyglądała na naprawdę dumną, z tego, że ta druga słuchała jej z taką uwagą.
- Jak to z sekty ? Niemożliwe. W dzisiejszych czasach już nie ma czegoś takiego, a na pewno nie u nas - odpowiedziała jej ta druga, jednocześnie wiążąc jakoś chustę na głowie. - Głupoty pleciesz i tyle.
- Ja ? Nieprawda. Widziałam ich na własne oczy.
Dalsza część rozmowy była po prostu kłótnią, o to, czy, nazwijmy ją Hela , Hela kłamie, czy może jednak mówi prawdę. Yuki westchnęła i przyśpieszyła kroku. Tak naprawdę niczego się nie dowiedziała. A miałam nadzieje na jakąś dostawę wiadomości. Mehh... Życie jest brutalne.
Po dziesięciu minutach wyszła ze sklepu z torbą zakupów i bólem głowy, bo za nią w kolejce stała Hela i koleżanka Heli, które nieustannie rozmawiały o nowym przepisie na masło. Jakby ktoś był zainteresowany to Hela chciała masło na bazie mleka, a jej koleżanka na bazie oleju, ale to wiadomość dodatkowa. Tak więc po wyjściu ze sklepu, Yuki postanowiła przejść się jeszcze trochę w kierunku Kraju Ognia, by mieć pewność, że nikt jej nie rozpozna, w co i tak bardzo wątpiła. Szła może z godzinę, gdy niespodziewanie zauważyła coś leżącego na drodze. Podeszła bliżej by się temu przyjrzeć i zauważyła czarny płaszcz w czerwone chmurki. Widząc go odskoczyła gwałtownie, a na jej twarzy widać było pierwsze oznaki strachu. Akatsuki.. Nie mogła uwierzyć w to, że właśnie jeden z bandy najgroźniejszych kryminalistów, leży teraz niecałe 5 metrów od niej, nieprzytomny, bezbronny, a ona nie może go dobić. Marnotrawstwo okazji. Westchnęła cicho. Podeszła powoli do płaszcza i pociągnęła go lekko, odsłaniając twarz. W sumie próbując to zrobić, bo postać leżała na brzuchu, a jej twarz zasłaniała burza blond włosów.  Czyli to ta kobieta, o której mówiła ta baba ze sklepu ? Niemożliwe. Nawet ona musiałaby poznać członka Akatsuki. Chociaż.. ta no w sumie masło ważniejsze... i wspominała coś, o jakiejś sekcie. Yuki walnęła facepalma i spróbowała ocucić blondynkę, z marnym skutkiem. W oddali usłyszała głos łamanych gałęzi. Słysząc to natychmiast poderwała się z ziemi i stanęła w pozycji obronnej. Stała tak prze kilka minut, szukając wzrokiem sprawcy hałasu. Niczego nie dostrzegając, pomyślała, że musiał być to jakieś zwierzę, ale i tak postanowiła przenieść blondynkę w bezpieczniejsze miejsce. Tak jeśli jest bezpieczne miejsce dla seryjnego mordercy. Zarzuciła sobie jej rękę na ramię. Po raz pierwszy mogła ujrzeć jej twarz. A raczej jego. Mimo iż miał te swoje długie blond włosy oraz kobiece rysy, w jakimś stopniu wyglądał jak mężczyzna. Przystojny mężczyzna. Yuki pokręciła głową chcąc wyrzucić sobie z głowy tą myśl i pociągnęła ciało chłopaka do góry. W pierwszej chwili była pewna, że się przewróci, ale cud i umiejętność kontrolowania wiatru, pomogła jej utrzymać się w pozycji pionowej. Blondyn mimo iż wyglądał na chudego był, dla Yuki, niezwykle ciężki. W tej części opowieści warto wspomnieć, że dziewczyna nie posiadała praktycznie żadnej siły fizycznej. Była to sprawka jej natury czakry, która przemieniała jej siłę fizyczną w zdolność manipulowania wiatrem, więc aby dziewczyna mogła czymś np. rzucić, by kogoś zabić, nie posługiwała się siłą mięśni tylko siłą wiatru. Tak samo było z ciosami wyprowadzanymi przez nią oraz umiejętnościami obrony.  Wszystko to robiła używając swej umiejętności.Wyjątek stanowiły jej nogi, które, aby móc rozwijać szybkość dziewczyny, były poddane intensywnemu oraz żmudnemu treningowi. W sumie są ćwiczone przez cały czas. Jej ciężkie buty, były ciężkie nie tylko z nazwy. Ważyły one prawie tyle samo co białowłosa. Dlatego też, dziewczyna nie była zdolna utrzymać się na nogach, trzymając jednocześnie chłopaka. Góra partia mięśni nie wytrzymywała nacisku, jaki powodował blond włosy. Yuki ignorując ból, ruszyła do przodu, modląc się w duchu, by dobry Bóg lub inni bogowie stworzyli w pobliżu jakąś jaskinię.

;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;

Niestety Bóg, Allah, Zeus, Posejdon, ani nawet Potwór Spaghetti, nie zlitował się nad biedną dziewczyną i nie stworzył miejsca do dogodnego odpoczynku. Natomiast stworzył gęsty las, w którym po jakimś czasie Yuki się zgubiła. Po jakimś czasie błądzenia, po prostu posadziła chłopaka pod pierwszym, lepszym drzewem, a sama usiadła naprzeciwko. Wyciągnęła się na trawie. Bolały ją plecy, po dźwiganiu blondyna, tak jaki wszystkie mięśnie. Była pewna, że jutro najprawdopodobniej nie wstanie przez zakwasy, ale na razie musiała się pomartwić o członka Akatsuki. Nie była jakimś wybitnym medycznym ninja, ale wiedziała to i owo, więc szybko stwierdziła, że powodem omdlenia było wykończenie i głód. Westchnęła ciężko i chwyciła dłoń chłopaka. Postanowiła obudzić go najprostszym sposobem, jakim było przekazanie drugiej osobie czakry. Po jakimś czasie uznała, że zrobiła już wystarczająco, tak więc puściła dłoń blondyna i postanowiła zacząć robić kanapki. Pociągnęła do siebie swój plecak, z którego wyciągnęła wszystkie potrzebne składniki i rozpoczęła przygotowania. Było dość trudno zrobić jej kanapki, mając zamiast noża scyzoryk i kunai, a zamiast blatu książkę "102 sposoby przetrwania w lesie". Chyba w punkcie 26c było wspomnienie, że książka może posłużyć za tackę do krojenia. Po wielu trudach i trudnościach, nareszcie udało jej się przyrządzić mały stosik kanapek. Zerknęła na chłopaka. Miała dziwne wrażenie, że drgnął. Zdezorientowana całą sytuacją wyciągnęła drugą książkę " Historia dyktatury, czyli jak zawładnąć światem" i przełożyła na nią kilka kanapek, po czym przesunęła je w stronę blondyna. Białowłosej znowu wydawało się, że drgnął. Nie. Tym razem była tego pewna. Westchnęła ciężko i oparła się o stojące za nią drzewo i zaczęła jeść, jednocześnie wyciągając mapę. Postanowiła ją dogłębnie przestudiować i odnaleźć swoje miejsce położenia. Kątem oka śledziła ruchy nieznajomego. Ten wyglądał jakby nie wiedział, co ze sobą zrobić, czy wziąć ofiarowane mu kanapki, czy dalej udawać nieprzytomnego. Yuki ta sytuacja zaczęła już nawet nieco bawić, ale zlitowała się nad chłopakiem i mruknęła:- Jak nie chcesz ich jeść, to ja chętne je spożyje.
Chłopak otworzył oczy i przyglądnął się Yuki.
- Skąd wiesz, że nie jestem już nieprzytomny ? - warknął na nią, biorąc i wciskając sobie do ust całą kanapkę.
- Marny z ciebie aktor - odpowiedziała mu spokojnie, patrząc jak pożera jej jedzenie. - Uważaj, bo się zadławisz.
- Nie musisz się o mne. - zaczął, ale w pewnym momencie się zakrztusił. Yuki uśmiechnęła się kpiąco, a widząc jak chłopak nie może sobie poradzić z kaszlem, litościwie poklepała go po plecach.
- Dzięki - mruknął, gdy już się ogarnął.Widać było, że to słowo przechodzi mu z trudem przez usta - i za tego aktora, i za kanapki.
- Powinieneś podziękować za ratunek, a nie za prawdę, czy jedzenie. - Uśmiechnęła się z wyższością.
- Ratunek ? Jaki ratunek, hmm ? To była tylko chwila słabości - odpowiedział jej z sadystycznym uśmiechem. Nie spodobał się on Yuki, ale nie dała po sobie tego poznać. Walczyli teraz o władzę w rozmowie i o to kto kogo będzie przepytywał. Nie zamierzała przegrać.
- Chwila słabości ? Aaa... tak.. oczywiście.. Nie ma za co. - Mówiąc to odwróciła wzrok w kierunku mapy. Jeśli jest taki jak przewidziała powinien jej zadać jakieś, dla niego ważne, pytanie. Ku uciesze Yuki tak się też stało. Chłopak, patrzący na białowłosą z zaskoczeniem, wreszcie oprzytomniał: - Czy ty jesteś ślepa ?
- Nie, ale dziękuje, że martwisz się o moje zdrowie - odpowiedziała zdumiona. Nie takiego pytania się spodziewała. Natomiast mężczyzna dalej drążył temat, choć w całkowicie inną stronę niż przewidziała Yuki.
- Nie widzisz co mam na sobie ? - kolejne bezsensowne pytanie wypłynęło z ust blondyna.
- Ubranie, to chyba logiczne, nie sądzisz ? - odparła zdezorientowana, kładąc rękę na czole chłopaka - jesteś chory ?
- Zabieraj się z łapami. Chodzi mi o płaszcz. Płaszcz w czerwone chmury. Członek Akatsuki - wskazał na siebie palcem. - Jesteś ninja i mi pomagasz, to trochę dziwne, nie uważasz ?
Teraz to Yuki wmurowało. Przez chwile zastanawiała się nad tym pytaniem, aż w końcu odparła. -Skąd wiesz, że jestem ninja ?
Chłopak spojrzał na nią spod uniesionych brwi i wskazał na jej czoło, na którym widniał ochraniacz ze znakiem Wioski Ukrytej w Chmurach. Białowłosa dotknęła go i zrobiła facepalma. Jak mogłam zapomnieć go zdjąć, czy nawet przekreślić. Co ja mam teraz robić? Myśl mózgu, myśl. Podczas gdy dziewczyna biła się z myślami chłopak patrzył na nią z ciekawością. Dopiero teraz przyjrzał się jej dokładnie. Na głowie miała czarną czapkę i wystające spod niej dość długie włosy. Było w nich zaplątanych trochę gałązek. Duże niebieskie oczy leciutko wpadające w fiolet nadawały jej twarzy tajemniczości. Patrząc uznał ją za naprawdę ładną dziewczynę. W jego głowie pozostało tylko pytanie, co ładna, młoda kunoichi robiła sama w lesie, w najmniej patrolowanej strefie. Uznał ją za ciekawy obiekt. W sumie nie spodziewał się, że jeszcze się obudzi gdy Hidan zostawił go po starciu z jakimś oddziałem. Był pewien, że umrze. Tak więc był mile zaskoczony budząc się i zastając dziewczynę, która mu nawet kanapki zrobiła ! Jeszcze raz na nią spojrzał. Stwierdził, że najprawdopodobniej mu nie odpowie na poprzednie pytanie, więc postanowił zadać nowe.
- Jak ci na imię ?
- Yuki, a ty ? - odpowiedziała szybko, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
- Deidara. Członek Akatsuki. hmm... wiesz, że powinienem cię teraz zabić - mruknął, próbując wstać, niestety nadaremnie.
- Jeszcze nie powinieneś się poruszać - rzekła wesoło, patrząc jak chopak znowu próbuje się podnieść, co mu się nie udaje i ponownie pada na ziemię. Zaśmiała się cicho. Wstała i zaczęła pakować swoje rzeczy. Wzięła resztę kanapek przełożyła na chusteczkę i podała Deidarze.
- Eee.. co ty robisz ? - zapytał zdziwiony.
- Zbieram się, ty też powinieneś, tak będzie bezpieczniej i dla mnie, i dla ciebie.
- Eee.. dlaczego ?
- Bo ty jesteś z Akatsuki, a mnie ANBU będzie ścigać, czy coś jeszcze chciałby pan wiedzieć ? - zapytała. W końcu udało jej się wymyślić dobry powód swej ucieczki. Musi tylko dobrze to rozegrać.
- Tak. Dlaczego ? - odparł spokojnie Deidara, który miał talent do denerwowania ludzi.
- Nie musi cię to obchodzić - odparła równie spokojnie Yuki, która nie lubiła ludzi pokoju blondyna.
- Dla mnie to istotne - ciągnął chłopak, nie mając zamiaru kończyć tematu. Yuki wydawało się, że na coś się przez chwilę patrzył, a potem jego wzrok znowu wrócił do jej osoby.
- No to masz problem - zakończyła temat Yuki, zarzucając plecak na plecy, z zamiarem opuszczenia Deidary i odwróciła się. Następnie wpadła na coś lub kogoś małego, odbiła się i wylądowała na ziemi, przy okazji klnąc cicho.
- Na razie największy problem, to masz ty...




Prawię się wyrobiłam..*patrzy na zaplanowaną datę wydania* tsaa... prawie dobrze. Oj no dobra, przepraszam tylko nie bijcie ;_; Naprawdę bardzo, bardzo, bardzo przepraszam.. Ale już jest !! Kto się cieszy ? *świerszcze* to świetnie !! A tak już poważnie. Wymyśliłam, że muszę zmienić trochę swój sposób organizowania pracy i rozdziały powinny wychodzić raz w tygodniu, a dokładnie w niedziele. (nie-e w najbliższą nie będzie) i postaram się robić tak, by rozdziały wychodziły w niedziele (Yuriko organizator się zorganizuje xD) I jeszcze, bardzo się cieszę, że ktoś to czyta *uśmiech od ucha do ucha* . Dziękuje i papatki : D

wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział III

Nie ma to jak atakować kogoś kto się tego spodziewa, naprawdę na pewno go zaskoczę. Takie myśli przelatywały przez głowę Yuki, siedzącą na jakimś dachu i patrzącą w okno gabinetu swojego celu, Raikage. Ten krzątał cię po całym pokoju, od czasu do czasu siadając i zerkając nerwowo w papiery, by następnie niespodziewanie wstać i ruszyć w przechadzkę dookoła biurka, aż w końcu zakończyć swą podróż ponownie siadając na krześle. I tak średni co 10 minut. Za około półgodziny powinna być zmiana strażników przed bramą, więc najlepiej będzie zaatakować kilka minut wcześniej. Mam dostatecznie dobrą pozycje, by wykonać pierwszy ruch i nie zostać od razu złapanym... Po prostu nie wierzę, zaczynam myśleć tak jakbym naprawdę chciała go zabić.Nagle w gabinecie Kage zaczęło się robić tłoczniej.
- Co jest ? - cichy pomruk przeszył ciemność. Białowłosa przeskoczyła na dach bliżej, by mieć lepszą widoczność na zebranie, odbywające się w pokoju. - Ludzie, wyjdźcie stamtąd, nie jesteście do niczego potrzebni.. tylko bajzlu narobicie.
W głosie dziewczynki powoli można było się dopatrzeć nutki strachu. Mimo wszystko była pewna jednego. Nawet jeśli ci ludzie tam będą, to i tak ma obowiązek zaatakować wodza i zabić wszystkich, którzy będą w pobliżu. Nawet za cenę własnego życia.

;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;

Raikage zdziwił się, widząc wchodzący do jego gabinetu członków oddziału specjalnego. Nie było to normalne i dobrze wiedział, że niedługo otrzyma niezbyt radosne wieści. Mimo to zdołał wykrzesać z siebie jedno, podstawowe pytanie: - Co się stało?
Członkowie oddziału niestety nie dali się nabrać na ten udawanie spokojny głos. Każdy z nich wymienił spojrzenie, aż w końcu wszystkie zwróciły się na jedną postać. Owa osoba wyszła z szeregu, powoli zbliżając się do biurka. 
- Melduje się, dowódca oddziału 6 odpowiedzialnego za ochronę granic - zaczął doniosłym głosem, stając na baczność. Raikage spojrzał na niego jak na przygłupa. Westchnął ciężko i przetarł twarz dłonią. Całkowicie zapomniał o nowym dowódcy, który każde swoje poczynania musiał umieszczać w raportach. Przyjęcie jego na tą posadę było głupie, to wiedział na pewno już po pierwszym spotkaniu z chłopakiem, ale obiecał to jego ojcu który był zasłużonym wojownikiem i wielkim przyjacielem Kaikage, że przyjmie go do szeregów oddziałów specjalnych. Do tej pory nie mógł sobie tego wybaczyć, a przecież już minęły całe dwa tygodnie !! Po raz kolejny spojrzał na chłopaka i odezwał się spokojnym głosem : - Akihito, czy masz mi coś ważnego do powiedzenia ?
- Tak ! Oczywiście panie Raikage ! Chciałbym pana poinformować, że dostaliśmy raport ze wschodniej granicy, który mówił o ludziach w czarnych pelerynach... - odpowiedział swym zwykle radosnym i niezwykle doniosłym głosem.
- Akatsuki !?!? - ryknął Raikage, przerywając chłopakowi i podnosząc się z krzesła. - Niemożliwe!!!
- ... Ale okazało się, że to tylko dwójka dzieci chcąca nastraszyć kolegów.. - dokończył już ciszej, odsuwając się od Kage. Ten natomiast patrzył na Akihito tępym wzrokiem. Po chwili w całej Wiosce Ukrytej w Chmurach dało się usłyszeć jedynie krzyk Raikage mówiący : - NATYCHMIAST WYNOCHA MI Z GABINETU, WY TĘPE CHUJE, JESZCZE RAZ COŚ TAKIEGO, A WSZYSCY WYLECICIE NA ZBITY RYJ !!!
Przechodni mówili, że widzieli jeszcze grupę ludzi w wieku od 18 do 30 lat, wybiegających z kwatery głównej Raikage. Niedaleko tego miejsca, pewna białowłosa dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie.

;-;-;-;-;-;-;-;-;

Jakieś 28 minut po tych wydarzeniach Kage Wioski Błyskawic poczuł silne uderzenie w plecy. Pod wpływem siły uderzył głową w biurko przy, którym siedział. Po podniesieniu głowy zobaczył wlatującą do pomieszczenia postać w czarno-białym stroju. Z czarnymi spodniami, bluzką z długim rękawem i czapką w tym samym kolorze, silnie kontrastował biały płaszcz bez rękawów oraz biały szal, zasłaniający twarz oprawcy. Na nogach miał długie ciężkie buty z białymi sznurówkami. To właśnie nimi musiał dostać w plecy. Zerknął w tył, chcąc zobaczyć jak ta postać tak bezszelestnie wtargnęła mu do pokoju. Jego wzrok przykuła niewielka dziura w szkle, wycięta prawdopodobnie czymś ostrym, po czym znów spojrzał na postać. W ostatniej chwili, by być jeszcze w stanie uniknąć lecących w jego stronę kunai, prawdopodobnie zatrutych. Wyprostował się i spojrzał z góry na postać.
- Kim jesteś ? - wyrecytował już dobrze wyuczoną formułkę - czego chcesz ?
Osoba nie odpowiedziała tylko ruszyła w stronę Raikage. Ten nie spodziewając się tak szybkiej reakcji, ledwo uniknął ciosu kunaiem. Postać wykonała małe salto i znowu stała naprzeciw niego. Najgorsze, według Kage było to, że oprawca dorównywał mu szybkością. Właśnie stracił swojego asa. Przeciwnik po raz kolejny natarł, lecz tym razem skontrował. Z miejsca, w którym bronie się spotkały poleciała chmara iskier. Atakujący nie miał szans w starciu z siłą Raikage. Tajemnicza osoba odsunęła się lekko, przykucnęła i sprzedała mocnego kopniaka w, i tak już zranione, plecy wodza Wioski Błyskawic. Ten prowadzony przez siłę ataku, wyleciał przez okno, zasłaniając twarz, by ochronić ją przed małymi ostrzami szyby. Tuż nad ziemią doprowadził się jednak do porządku i wylądował na nogach, odwracając się w stronę biura. W miejscu, z którego wypadł stała postać. Jej szal lekko powiewał na wietrze. Zeskoczyła, kierując swój kolejny atak na Raikage, lecz tym razem ten złapał ją w locie i rzucił o ścianę. Ta wykonała obrót i stanęła na niej. Kage przymierzył się już do kolejnego ataku, całkowicie zapominając dlaczego musi z nią walczyć. Przypomniał sobie dopiero gdy dostrzegł nadbiegających ze wszystkich stron oddziały. Jego przeciwnik rozglądnął się, a widząc przybycie nowych przeciwników postanowił się wycofać. Dwa oddziały ruszyły za nim. Raikage odetchnął z ulgą. Jeszcze tylko ich zgubi i uda jej się wykonać pierwszą fazę planu. Znakomicie. Niezwykle dobra walka, powiedziałbym nawet, że nie musiałem jej dawać forów. W sumie zadała mi nawet parę obrażeń. Uśmiechnął się. Wiedział, że na tą niezwykle trudną misję wysłał właściwą osobę.






Rozdział trzeci za nami.Wiem że krótki :( Mam nadzieję, że wam się podobało ^ ^
Od razu chciałabym wam złożyć życzenia. A więc :

Wszystkim wam życzę wesołych, spokojnych świąt, spędzonych w miłej rodzinnej atmosferę, abyście dostali wszystko o co poprosiliście i czego nie również, smacznych pierogów, ryby bez ości, ale w szczególności pierogów ^^. Aby nikt wam nie spoilerował ,,Kevin sam w domu" ( Polsat pozdrawia), abyście spełnili wszystkie swoje marzenia, zostali zwycięzcami, aby manna, czakra i moc była z wami xD
Wszystkiego najlepszego!!!!





Obrazek z deviantart

sobota, 29 listopada 2014

Rozdział II

- Słucham ? - odezwała się w końcu Yuki po długiej pauzie.- Ma.. mam szpiegować Akatsuki ? Czy wam już kompletnie się w głowach poprzestawiało ? - jej głos drżał. - Jak mam to zrobić ? Iść do ich bazy i powiedzieć ,,Cześć jestem Yuki i chcę do was dołączyć, co wy na to? ".-  Yuki ledwo kontrolowała głos, jeszcze chwila, a zaczęłaby piszczeć. Kage wymienili zdziwione spojrzenia. Wiedzieli, że wszyscy boją się tych przestępców klasy S, ale nie spodziewali się takiej reakcji po kimś, kto sam mógłby być poszukiwany. Nagle Yuki uśmiechnęła się tak, że oboje osłupieli.
- To żart, prawda ? Żartujecie ze mnie za to co powiedziałam na korytarzu ?
Gaara lekko pokręcił głową. Na jego twarz wstąpił przepraszający uśmiech. Natomiast dziewczyna przestała się uśmiechać. Odwróciła się na pięcie w stronę Raikage, założyła ręce na piersiach, tupnęła nogą jak mała dziewczynka i powiedziała: - Nigdy w życiu !
- Musisz to zrobić, albo przekonaj Sakurę - odparł, siląc się na spokojny ton. Białowłosa prychnęła. Musiała by przekonać kogoś, kogo nienawidziła ze wzajemnością ? To by znaczyło, że musiałaby zacząć ją o coś prosić. Nie, na to Yuki na pewno na to nie pójdzie. Poza tym wiedziała, że różowa się nie zgodzi, bo jest zbyt przywiązana do swojego wygodnego życia. Oczywiście jest jeszcze sprawa Naruto, który zacząłby jej szukać tak samo jak Sasuke. Westchnęła ciężko, zaciskając ręce w pięści. Była bez szans. Nie miała żadnych kontrargumentów, oprócz tego, że nie chce, a to nikogo nie przekona. Wiedziała, że wysyłają ją by zrobiła coś niemożliwego. A jeśli się jej uda ? Nie, to niemożliwe. To banda żądnych krwi złoczyńców, którzy zabiją każdego. Tak jak ona. Zrozumiała czemu to ona musi iść. Jeszcze tylko dwa pytania ją nurtowały. Właśnie teraz zadała pierwsze z nich :- Co mam robić ?

;-;-;-;-;-;-;-;

Nie mogła uwierzyć w to co słyszała. Plan Kage wydawał jej się taki... taki... beznadziejny. Jakby wymyślił go co najwyżej pięciolatek. Podzieliła się swymi podejrzeniami z resztą obecnych tu osób, czyli piątce Kage. Zareagowali różnie. Kazekage i Hokage parsknęli śmiechem pod nosem, Mizukage zakryła sobie usta by nie wybuchnąć śmiechem, Raikage spojrzał na nią z podniesionymi brwiami. Wszyscy jak na komendę spojrzeli na Tsuchikage. Ten nie wyglądał na pocieszonego faktem, że ktoś go w taki sposób obraża. W sumie to zrobił się cały czerwony i wyglądał jakby został uderzony w twarz. Nie dał rady.. w końcu wybuchnął.
- JA TO WYMYŚLIŁEM !!! Ja !!! Nie obrażaj mnie ty zasrany gówniarzu co ty sobie myślisz, że kim ja dla ciebie jestem co ? - darł się Onoki, nie zważając na pełne politowania spojrzenie dziewczyny.
- Rozumiem, że to dla ee... pana trudne, ale niech pan zobaczy jakie niedociągnięcia popełnił... - zaczęła, chcąc mu udowodnić swoją racje ale ten brutalnie jej przerwał.
- Niedociągnięcia ?! Ten plan jest i-de-al-ny..
- To dlaczego nikt z pana wioski nie pójdzie ? Oszczędził by mi pan dużo zachodu- mruknęła niezadowolona. Nie lubiła jak koś mówił do niej jak do dziecka. Nie jest dzieckiem.
- Bo nie- odburknął bo długiej pauzie.
Yuki wiedziała, że tą rundę wygrała. Dumie spojrzała po reszcie Kage. Każdy z nich wydawał się nie mieć obiekcji do tego planu. Trochę ją to zdziwiło, bo na pierwszy rzut oka było coś nie tak. Westchnęła.
- Pamiętaj, że wybraliśmy cię, bo masz dobrą historię, a poza tym nikt z Wioski Ukrytej w Chmurach nikt nie jest jeszcze członkiem Akatsuki, więc nie będą wiedzieli jak się zachowasz - przerwała ciszę Mizukage, uśmiechając się lekko. To zastanowiło trochę Yuki.
- Too... dlaczego chcieliście wysłać Sakurę ?
- Sakura jest uznawana za jedną z najlepszych medycznych ninja, niezwykle "uzdolnionym"- Gaara, który to mówił machnął palcami pokazując cudzysłów- niestety, w obecnej sytuacji musieliśmy.. ee.. nieco zmienić nasze plany.
Yuki, słysząc to, spojrzała na niego wzrokiem mówiącym grzeczne "wypierdalaj". Kazekage odwzajemnił spojrzenie, uśmiechając się lekko.
- Gotowa ? - zapytała Tsunade, wstając i zacierając ręce.
- Mam jakiś wybór ?
- Niespecjalnie.
- No właśnie.. - westchnęła i ruszyła w stronę swojego domu.

;-;-;-;-;-;-;-;-;

Teraz pytanie jak zaatakować Raikage,  to się nie mieści w głowie, bezsens. Głupi Tsuchikage. Ciekawe co on by..
- Uważaj jak łazisz !! - ryknęła jakaś czerwonowłosa dziewczyna, trącając Yuki ramieniem. Karui.
- Idę przed siebie, nie moja wina, że wchodzisz mi w drogę, łamago - odpysknęła w odpowiedzi. Nie lubiła, oczywiście ze wzajemnością. Ich relacje od początku było dość... trudne. Yuki nigdy nie ukończyła Szkoły Ninja, a mimo to była uważana za jednego z najlepszych osób w wiosce. Tego Karui nie mogła zrozumieć. Jak ktoś, kto nigdy nie ukończył podstawowej szkoły, nie ma żadnej przynależności może wzbudzać tak wielki respekt. Nawet dostała własnego nauczyciela, gdzie reszta dostawała jednego na trzy osoby!! Wiedziała, że jej powódki są dziecinne, ale po prostu nie mogła znieść tego, że zostaje tak wyróżniona. Karui prychnęła pogardliwie, zauważając, że Yuki patrzy na nią z przymrużonymi oczami. Zdenerwowało ją to.
- Czego się gapisz ? Najpierw na mnie wpadasz, a teraz nie masz zamiaru mnie przeprosić. Jesteś taka głupia.
Yuki, która patrząc na nią, myślała o tym, że zjadłaby ramen, wzdrygnęła się, słysząc jej denerwujący głos. Jeszcze raz rzuciła okiem na jej czerwone włosy, pomarańczowe oczy i tą okropną chustkę na włosach. Mogłaby poprawić swój styl.
- Zastanawiam się, czy zamierzasz zejść mi z drogi, czy dalej będziesz mi dupę truła ?- odpowiedziała pytaniem Yuki, posyłając jej swój uroczy uśmiech. Skrzywiła się nieznacznie, patrząc na coś, co było za jej plecami. Odwróciła się na pięcie i odeszła. Yuki uśmiechnęła się cwaniacko.
- Jaka z niej lama.. - mruknęła do siebie. Zamknęła oczy, odwróciła się i uśmiechając się do siebie chciała ruszyć dalej, ale znowu na kogoś wpadła, odbiła się od tej osoby i tym razem wylądowała na ziemi.
- Może i jest, jak ty to mówisz "lamą" ale na pewno nie większą od ciebie- powiedziała beztrosko osoba na, którą wpadła. Podniosła wolno głowę, spodziewając się już kto to jest. I nie pomyliła się. Był to jej ukochany nauczyciel.
- Darui-sensei... ja...hehehe.. przepraszam- powiedziała ze skruchą w głosie. Wcale nie było jej jakoś tak przykro, ale przed nauczycielem trzeba trochę poudawać.
- Po co mnie przepraszasz? A w sumie.. nic się nie stało. Wybaczam ci - odpowiedział beztrosko, podając jej rękę. Dziewczyna chętnie skorzystała z pomocy i szybko wstała.
- Właśnie, sensei, kiedy kolejny trening ?- zapytała z kpiącym uśmieszkiem. Darui nienawidził się przemęczać. Co prowadzi do tego, że nienawidzi również nikogo trenować. Chociaż już od dawna nie był jej nauczycielem, dalej lubiła z nim ćwiczyć. Niestety coraz rzadziej mógł sobie na to pozwolić. Niedawno dostał jakąś drużynę do opieki. Całkowicie się załamał. Według niego najgorsze było to, że te dzieci były takie ruchliwe. Nie raz powtarzał kunoichi jakiego on ma niezwykłego pecha. Klepała go wtedy po ramieniu i mówiła, że jakie to szczęście, że ma przynajmniej ją. Zawsze się wtedy uśmiechał. Dziewczyna również nie przepadała za wysiłkiem fizycznym. Uznawała to za coś zbędnego. Jakby wszystko nie mogło być rozwiązane w grze np. kamień, papier i nożyce. Wtedy wszystko byłoby łatwiejsze. Oczywiście czasami chciała walczyć ale wtedy miała niezwykle trudnego przeciwnika. Na przykład takiego jak Darui. Ich bardzo rzadkie pojedynki były niezwykle zacięte i tworzyły dość duże zniszczenia. Dlatego też nawet Raikage nie pozwalał im walczyć. Było jej trochę przykro z tego powodu ale uznała, że nie będzie rozpaczać. Uśmiechnęła się do nauczyciela. 
- Z tobą nie za szybko- westchnął ciężko, patrząc smutno w jej oczy. Yuki zilustrowała go wzrokiem. Miał z 22 lata, białe włosy, zakrywające mu jedno oko, ciemną cerę, swoją ukochaną katanę na plecach i jego firmowy kretyński uśmieszek. Parsknęła cicho pod nosem. Jak na takiego staruszka trzymał się dość dobrze.
- Czemu ? - odpowiedziała pytaniem.
- Ponieważ słyszałem, że masz bardzo... hhmmm.. ciekawą misje - mruknął rozglądając się czy na pewno nikt nie przysłuchuje się ich rozmowie. 
- Faktycznie. Zaraz, zaraz skąd to wiesz ? - oburzyła się lekko. No jak tak Kage będą sprzedawać informacje na prawo i lewo, to na pewno mi się uda. Oni to są świetniDarui zaśmiał się. 
- Spokojnie, jestem w tej nielicznej grupie, która dostała tą informacje - wyjaśnił spokojnie, widząc oburzenie na twarzy dziewczyny. 
- Aha, rozumiem. Mam pytanie czy...- zaczęła, ale mężczyzna przerwał jej.
- Nie Omoi nic nie wie i tak ma pozostać. W sumie po to chciałem cię zobaczyć- odpowiedział z uśmiechem. Yuki wybałuszyła oczy. Od kiedy ty niby potrafisz czytać w myślach ? Nie za bardzo się zapędzasz w rozwijaniu swych umiejętności ? Darui zaśmiał się, widząc wyraz twarzy kunoichi. To słysząc to, przybrała swojego standardowego "poker face".
- Dobrze, przepraszam, że zająłem ci tyle czasu, ale muszę już lecieć - powiedział objął mnie ramieniem i odszedł. 
- Tsa... pa - mruknęła, ruszając dalej w stronę domu. Idąc, zastanawiała się, ile jeszcze osób zostało powiadomionych o jej misji i czy aby na pewno, ta informacja nie wycieknie gdzieś, gdzie nie potrzeba. 







Oto i jest. Drugi rozdział. Jeszcze z jeden, dwa i zaczną się pojawiać Akasie ^ ^. Mam nadzieje, że przyjemnie się czytało. 



niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział I

− Nigdy w życiu! − krzyknęła młoda kunoichi, waląc pięścią w ścianę. Siła uderzenia była tak wielka, że pozostawiła po sobie niemałą dziurę. Piątka Kage patrzyła na nią. Jedni z oburzeniem, drudzy ze współczuciem, a jeszcze inni z pogardą. W tych spojrzeniach było widać wszystkie uczucia, jakimi darzyli tą różowowłosa dziewczynę. Tsuchikage nie mógł uwierzyć, że ktoś śmie mu się sprzeciwiać, tak samo jak Raikage. Natomiast Hokage patrzyła na swoją uczennicę ze smutkiem i współczuciem. Mizukage udawała smutek, ale w głębi serca, cieszyła się, że to nie ona jest tą ścianą. Kazekage pozostał obojętny. Niezbyt obchodziła go Sakura, nawet, jeśli kiedyś pomogła mu z raz czy nawet dwa. Ciszę przerwało głośne tupnięcie i krzyk: − Nie, nie zrobię tego, nigdy, nawet na to nie liczcie!
Wybiegła, nie mogąc zrozumieć, jak oni mogli myśleć, że się zgodzi. Gdy biegła, z oczu mimowolnie płynęły jej łzy. Skręcając w boczny korytarz, wpadła na kogoś. Yuki,
− Ej, uważaj jak biegasz − mruknęła monotonnym głosem Yuki. Spojrzała na osobę, która na nią wpadła. − Sakura? Co ty tutaj robisz? Co Konoha tutaj robi?
 W głosie dziewczyny dało się słyszeć niemałe zdziwienie.
− Zebranie Kage − rzuciła tylko różowowłosa, ocierając oczy, by druga nie zauważyła jej łez. − Co cię to w ogóle obchodzi?
− Nie twoja sprawa – warknęła ta druga, podnosząc się z ziemi. – Biegnij, gdzie biegłaś i zejdź mi z oczu.
Ruszyła w przeciwną stronę co Sakura. To już przechodzi ludzkie pojęcie. Zebranie Kage. No już gorszej wymówki nie mogła znaleźć. Tak, na pewno. To by było już 3 w tym miesiącu. Co się w ogóle dzieje? Odwróciła się z zamiarem spytania o to zielonookiej, lecz tej już nie było. Pięknie jak raz w życiu jest potrzebna to jej zwyczajnie nie ma. Skierowała swe kroki w kierunku pokoju, w którym „rzekomo” odbywało się spotkanie Kage. Pogrążona w myślach nie zauważyła wychodzącego z tamtego pomieszczenia chłopaka o brązowoczerwonych włosach, brązowym płaszczu z metalowym ochraniaczem z przodu i białym szalu. Ten widząc ją, zagrodził jej drogę, a ta, jako iż nie zwracała uwagi na otoczenie, po prostu na niego wpadła. Tym razem jednak, nie upadła na podłogę, bo silna dłoń złapała ją za nadgarstek i pociągnęła do siebie.
− Widziałaś Sakurę? − zapytał chłopak bez przywitania. Yuki podniosła głowę.
− A po co szanowny Kazekage jej szuka? − odpowiedziała pytaniem, odsuwając się krok do tyłu. Nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Co on tu robi? To przecież niemożliwe, że spotkanie Kage naprawdę się odbywało.
− To chyba nie twoja sprawa, nie uważasz? − odrzekł rozbawiony wyrazem twarzy, który aktualnie posiadała. Ta widząc to, uniosła tylko brwi do góry.
− Uważasz, że to śmieszne?
− Długo będziesz mi jeszcze zadawać bezsensowne pytania?
− Dopóki nie otrzymam na nie odpowiedzi.
− To jeszcze trochę będziesz musiała poczekać − mówiąc to, spróbował ruszyć dalej korytarzem, ale dziewczyna szybko chwyciła go za rękaw. Teraz to on uniósł brwi w pytającym geście.
− Biegła w stronę tylnego wejścia − powiedziała Yuki, patrząc mu w oczy. − Teraz ty mi odpowiedz.
− Nie jestem upoważniony do przekazywania ci informacji − mruknął, patrząc jak na twarz dziewczyny wchodzi grymas zdenerwowania.
− Ty.. Ty..jesteś.. − zaczęła, mocniej ściskając jego rękaw.
− Kazekage i musisz się z tym liczyć − dokończyła za nią osoba, zmierzająca ku nim. Był to Raikage. Yuki prychnęła i ruszyła w jego stronę.
− Chciałam powiedzieć, że jest żałosny, ale to mało powiedziane − rzuciła, oglądając się za siebie. Po chwili dostała boleśnie w głowę. − Ałła, za co?
− Za słowa. Gdzie jest różowa? − zapytał Raikage, stając obok Gaary.
− Według Yuki pobiegła w stronę tylnego wejścia − odpowiedział Kazekage.
− Rozumiem. Jesteś tego pewna? − znowu zwrócił się do dziewczyny.
− Nie wiem, mało mnie to obchodzi − nie dawała za wygraną, patrząc jak ze wspomnianego pokoju, wychyla się Mizukage. − O co tutaj w ogóle chodzi?
− Widzę, że jak zawsze ostatnio poinformowana − stwierdził z drwiną w głosie Kazekage. Yuki pokazała mu język.
− Przestańcie już, proszę − odezwał się Raikage zmęczonym głosem. − To nie czas i miejsce. Zachowujcie się jak na osoby na waszych pozycjach przystało.
− Hai, hai − mruknęli równocześnie.
− Wracając do twojego pytania. Przed chwilą odbyło się spotkanie Kage.
− Po co?
− Chcemy wysłać Sakurę na dość ważną misje, ale jej się nie chce iść, przez co nasze spotkanie stało się bezcelowe.
− Czemu wszyscy Kage, a nie tylko Hokage?
− Na to pytanie nie mogę ci odpowiedzieć.
− Aha, spoko .. To cześć − mruknęła spokojnie, po czym odwróciła się i odeszła. Nie dowiedziała się tego, co najbardziej ją interesowało.

No nie wierzę. Jak on mnie denerwuje. Dlatego nie przepadam za piaskiem. Chociaż w sumie, czasami jest znośny. Na pewno jest jedynym rozsądnym Kage. Nie jest tak uparty jak Tsuchikage, porywczy jak Raikage, lekkomyślny jak Hokage czy optymistyczny jak Mizukage. Tsaa... W sumie to ma ładne włosy. Czekaj, co? Nie, nie, nie. Wcale nie ma ładnych włosów. Jest Kazekage, co oznacza, że jest ważny. Bardzo ważny. Nieważne. Zastanawiam się, jaka to misja. Niemożliwe przecież, że cho..
− Siemaneczko, Yuki.
− Hmm… Co? − Yuki otworzyła oczy i wpadła na jakiegoś chłopaka. − Ał… znowu. Ooo... Cześć Omoi.
− Hahahaha. Co tak się zamyśliłaś? A może wpadłaś na mnie specjalnie? Może ci się podobam i strasz się zwrócić na siebie uwagę? A może...
− Przestań marzyć − zaśmiała się i z pomocą Omoi wstała. − Gdzie się wybierasz?
− Mam misję − rzucił z powagą, ale zaraz szybko się uśmiechnął.
− Ale zazdroszczę...
− Wiem o tym.
Roześmiali się. Byli najlepszymi przyjaciółmi od dziecka. Może i byli z dwóch różnych światów, od początku uwielbiali się ze sobą bawić. Yuki, która niezbyt ufała ludziom, przez swoje dzieciństwo, pokochała jak brata tego białowłosego chłopaka o lekko brązowym kolorze skóry, z kataną oraz z lizakiem w buzi. Natomiast ten uważał, że prawdziwy ninja nie powinien zbytnio przywiązywać się do ludzi, co jednak zrobił zaraz po poznaniu dziewczyny.
− Życzę powodzenia.
− Dzięki, muszę lecieć, pa!!
− Hej.
I pobiegł. Szkoda chciała mu się wyżalić. Ruszyła dalej do swojego mieszkania. Mieszkała na końcu wioski w małym mieszkanku, wynajętym dla niej przez jej nauczyciela już kilka lat temu. Miało być tymczasowe, ale jakoś przyzwyczaiła się do tego miejsca i niezbyt chciała je opuszczać. Miała tam swój własny kąt. W sumie nawet nie taki mały. Domek z kuchnią, salonem, sypialną i łazienką, nawet, jeśli małą, nie można było nazwać niewielkim. W końcu doszła do drzwi. Wyciągnęła klucze i otworzyła dom. Po wejściu, najpierw je zamknęła (uważała, że przezorny zawsze ubezpieczony), a następnie ruszyła w stronę swojej sypialni, z zamiarem rzucenia się na łóżko i przespania kilku kolejnych godzin dla zabicia czasu. W sumie, nawet by to zrobiła, gdyby ktoś nie siedział na jej łóżku. Tym kimś był dobrze już jej znany, pan Kazekage. Dziewczyna stanęła jak wryta.
− Ee.. Co ty tutaj robisz? − zapytała, marszcząc lekko brwi. Próbowała to zrozumieć i wyjaśnić, ale żadne logiczne wyjaśnienie nie przyszło jej na myśl. Po chwili, podczas której nie dostała odpowiedzi, poziom zirytowania osiągnął rzadko przekraczane 80%. Zdenerwowana rzuciła tylko, odwracając się:
− Dobra nie chcę wiedzieć, po prostu stąd wyjdź.
Miała zamiar już wyjść i pójść do kuchni, ale w tej chwili silnie ramiona objęły ją w pasie i pociągnęły do Gaary. Yuki, która się tego w ogóle nie spodziewała stała jak wryta nie mogąc zrozumieć, co się dzieje. Na dodatek chłopak szepnął cicho:
− Prze.. Przepraszam cię.
− O czym ty mówisz? − zapytała Yuki, wyrywając się z tego, jakże dla niej przyjemnego uścisku.
− No, bo.. Kage.. postanowili, że to ty pójdziesz na misje zamiast Sakury. − Drugą część zdania wymówił na jednym wydechu, jakby bał się, że odwaga, by to powiedzieć, go opuści. Jego wzrok błądził od ściany do ściany.
− Co? Nie rozumiem. Mam coś robić, bo tej laluni się nie chciało? Nie ma mowy − rzuciła z pogardą.
Kazekage spojrzał na nią. Spodziewał się takiej reakcji. Przez jakiś czas oboje milczeli. Wreszcie Yuki westchnęła:
− Co to za misja?
Gaara uśmiechnął się pod nosem, jednocześnie przeklinając w duchu.

- Wyślemy cię, jako szpiega, do Akatsuki - rzekł Raikage, wchodząc do pokoju.


Dam, dam, dadam, oto pierwsza notka. Nie jest ona jakoś mega ciekawa, ale to dopiero początek. Ostatnio oglądam blogi i żeby znaleźć coś, co jest aktualnie pisane, jest o Akatsuki, jest OC i w ichniejszym świecie trzeba się trochę natrudzić. Wiem, że Naruto się skończył, ale to nie zmienia faktu, że jest to niezwykle wykreowany świat, w którym może dziać się wiele ciekawych rzeczy.
A wracając do notki. Nie będzie ona zbytnio zgodna z mangą /anime. Jeśli ktoś widzi jakieś rażące błędy proszę mi je wytykać. Wszystko co jest pisane ciemniejszą czcionką to myśli bohaterów, tak dla sprostowania. Rozdziały będą pojawiać się nieregularnie, to zależy od czasu na przepisywanie opowiadania (oryginalny szablon powieści jest zapisany u mnie w zeszycie). Jeśli ktoś będzie miał jakieś uwagi, czy po prostu będzie mu się nudziło, proszę pisać do mnie na maila. :)

Pozdrawiam, Fanów M&A.